Bardzo kocham swojego męża, ale czasami zastanawiam się co on o mnie jako o kobiecie myśli.. Ustaliliśmy sobie rodzinną tradycję, że w każdy weekend wyjeżdżamy całą rodzinką albo do rodziców na wieś, albo nad jeziorko za miastem. Jest to czas, który poświęcamy dzieciakom i sobie. Myślę, że to umacnia nasze więzi i patrząc z perspektywy czasu jest to bardzo ważne dla naszych dzieci, które nie są jak pozostali rówieśnicy i szanują nas i nadal liczą się z naszym zdaniem.
Właśnie nadszedł nasz upragniony weekend, zero pracy, zero gotowania, prasowania i sprzątania, tylko natura i rodzina. Niestety będąc już 10 km za domem męża telefon dzwonił jak oszalały. Okazało się, że w pracy mają awarię systemu i nikt nie umie sobie z tym poradzić i ostatnią deską ratunku dla firmy jest on. Cóż zrobić jak pracujesz w korporacji i dowiedziałeś się, że masz dostać nagrodę pracownika miesiąca? No oczywiście, że musieliśmy zawrócić. Dzieciaki już smutne, bo umówiły się ze dziadkami, że dzisiaj jadą na łąkę zbierać siano i przy okazji będą jeździć traktorem. Wpadliśmy na pomysł, że przecież ja sama mogę pojechać do rodziców i spędzić weekend z dziećmi, a mąż dojedzie do nas później. Tak więc zrobiliśmy. Niestety nie przemyślałam tego, że mając prawo jazdy nie umiem nic zmienić w naszym aucie w razie awarii.. No i też tak się stało. Ponownie te same pechowe 10 km. I wysiadła nam w aucie żarówka.. Co tu zrobić? Jedyne co pamiętałam to fakt, że mąż wsadził do schowka jakąś karteczkę z numerami telefonów w razie awarii, tak jakby mnie znał i wiedział, że spanikuję. Zadzwoniłam pod numer z napisem żarówki Hella. Moja pierwsza myśl była taka, że dzwonie do pani Heleny z zapytaniem o żarówki i tak zaczęłam rozmowę pytając o Panią Helenę. Jak się potem okazało hasło „żarówki Hella” są to żarówki, które pasują do naszego auta, a nie osoba. Mechanik i mój mąż mieli ze mnie ubaw po pachy. Ja natomiast zapamiętam nazwę do końca swojego życia i zostanę mistrzem wymiany żarówek w aucie.